wtorek, 3 stycznia 2012

W drodze do Kanchanaburi

 02.01.2012
Jedziemy. Powoli, ale uparcie w kierunku poludniowych plaz. Nasze pupy i kregoslupy zaczynaja odczuwac godziny spedzane codziennie na motorach, ale dajemy rade. Pogoda zmienia sie z kazdym kilometrem i na wlasnej skorze odczuwamy coraz goretszy klimat. Bluzy znowu mozemy spakowac do plecakow. W drodze dni staja sie do siebie podobne, rozni je tylko zmieniajacy sie krajobraz. Coraz czesciej jedziemy rozleglymi rowninami, wsrod plantacji trzciny cukrowej, nad rzekami i przez pastwiska.
Nocleg znajdujemy dzisiaj w dziwnym miejscu. Wyglada jak zaniedbane, zapomniane miejsce kultu, ze specjalna komora do palenia trumien. To oczywiscie nasza interpretacja, ale kazdemu z nas, zgodnie, to samo skojarzenie przyszlo na mysl, wiec cos w tym musi byc.

03.01.2012
Dzien na motorkach, z krotkimi przerwami, a nocka w Paru Narodowym. Lubie to! We wszystich parkach, w ktorych dotychcczas nocowalisy, ludzie byli bardzo pomocni i bardzo otwarci. Znowu dostalismy dach nad glowa i mozliwosc upichcenia kolacji. Gdyby nie szczury byloby idealnie, zwlaszcza, ze nastepnego dnia rano moglismy jeszcze przed sniadaniem obejrzec tutejszy wodospad.

04.01.2012
Wodospady i Parki Narodowe staja sie nasza codziennoscia. Dzisiaj nocujemy w P.N. Erawan. Tym razem nie jest tak milo, poniewaz musimy slono za ten nocleg zaplacic, ale za to rozstawiamy nasze moskitiery w altance, nad sama woda rzeki Kwai (tak, to ta rzeka, prosto z filmu "Mosta na rzece Kwai").



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz