Kiedy
wieczór zacznyna się o godzinie 18, a słońce wstaje po 6 rano.
Kiedy Twoim domem jest moskitiera rozstawiona nad brzegiem rzeki,
najlepszą metodą na przetrwanie ciemności jest sen.
Śpimy
codziennie około 10 godzin, a kiedy o 7 dzwoni budzik chcielibyśmy
spać dalej. Niestety, podróżowanie to nie wakacje, to ciężka
praca i nie ma czasu na lenistwo. Zaraz po przebudzeniu trzeba na
nowo zapakować do plecaka mate i śpiwór, ubrania i wszystkie
drobiazgi. Trzeba złożyć i wysuszyć mokry od rosy namiot.
Następnie wszystko należy zapakować na motor, zabezpieczyć
linkami i łańcuchami i na takich właśnie zajęciach mija 1,5
godziny z naszego poranka. Potem wsiadamy na motory i pokonujem
pierwszy odcinek trasy lub (jeżeli śpimy w Parku Narodowym)
oglądamy miejscowe atrakcje. Dopiero około 11 robimy sobie przerwę
na śniadanie, które zazwyczaj składa się z wodnistej zupy z
makaronem i kawy. Czasem zdarzy się nam ryż z kurczakiem lub z
jajkiem, bywa również z dodatkiem warzyw. Mamy już powyżej uszu
obu zestawów śniadaniowych, ale jak już pisałam, podróże to nie
wakacje, tu trzeba swoje odcierpieć.
Dzisiejszy dzień rozpoczął
się standardowo, od wszystkich wspomnianych obowiązków, ale także
od wycieczki do wodospadu Erawan. Strasznie drogo nas to kosztowało,
więc wodospad nie miał wyboru, musiał być niezwykły.
Erawan jest
dokładnie rzecz ujmując siedmioma przełomami rzeki na długości
1,5 km. Każda z siedmiu kaskad tworzy baseny, małe groty i tarasy
po których można spacerować, w niektórych da się popływać,
zrobić sobie masaż pod spadającym strumieniem wody.
Dzięki
wczesnej godzinie jesteśmy jednymi z pierwszych osób pluskających
się w błękitnej kąpieli, jednak kiedy wracamy już do motorów
mijamy po drodze 3 wycieczki Rosjan w klapkach, kostiumach, z
reklamówkami pełnymi przekąsek i piwa. W sumie około 150 turystów
w najbardziej komercyjnym wydaniu. Na szczęście zdążyliśmy przed
nimi. Teraz ruszamy do Kanchanaburi obejrzeć słynny filmowy most na
rzece Kwai, przy budowie którego zginęły setki osób. Do dzisiaj
działa 40 km fragment linii kolejowej, budowanej podczas japońskiej
okupacji w 1942 roku, rękami alianckich jeńców wojennych. Kolej ta
biegnie do birmanskiej granicy i nazywana jest "koleją
śmierci".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz