poniedziałek, 9 stycznia 2012

Na Poludnie


Podejmowanie dużych i trudnych decyzji w ciągu kilku minut staje się naszą specjalnością. Ale spokojnie, nie kupujemy samochodu, ani żadnych innych pojazdów. Te, które posiadamy zupełnie nam wystarczają. Tym razem naszą dużą decyzja była zmiana planu podróży i zamiast zostać przez kolejny miesiąc na tajskich plażach postanowiliśmy w ciągu 5 dni pokonać 1200 km i dostać się do Malezji, zanim skończy się nam prawo legalnego pobytu w Tajlandii. Może nie wydaje się to dużo, po rozłożeniu na kilka dni, ale biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności drogowe, atmosferyczne, fizyczne i psychiczne, jest to dla nas męcząca i wymagająca wiele cierpliwości i sił przeprawa. Nie wykańczając się do maksimum, z przerwami na tankowanie i jedzenie, jadąc z rozsądną prędkością, tzn około 70 na godzinę, robimy dziennie 200 km. 


Zdarza się nam trochę mniej jeśli droga jest w kiepskim stanie lub wstaniemy zbyt późno, ale zdarza się też dużo więcej. To zwykle wtedy, kiedy wiemy, że noc spędzimy w guesthouse'ie i nie musimy tracić czasu na szukanie miejsca do rozbicia obozu. Tak czy inaczej decyzja ta oznacza dla nas najbliższe kilka dni w drodze. 

09.01.12  
Po 3 dniach nieustannej jazdy, spania pod chmurka i palma, zakotwiczylismy na 2 dni w Nakhon Si Thamarrat. Wszyscy potzrebowalismy odpoczynku i przespania sie w wygodnym lozku. Im bardziej jestesmy zmeczeni fizycznie, tym gorsze nastroje nas dopadaja, wiec dla dobra ogolu trzeba zrobic pauze. 
Na krotka chwile do nszego grona dolaczyl takze Martin. Czech, wychowany w USA, od 15 lat mieszkajacy w Azji, a od 2 w Tajlandii. Ciekawa postac, rozmawiamy z nim troche po polsku, troche po angielsku i wymieniamy sie doswiadzceniami. Najciekawsze w tym tym wszystkim jest to, ze on takze jedzie z Chiang Mai na motorze tego samego modelu, co my:-) Pierwszy raz mamy dowod, ze nie jestesmy jedynymi szalencami w tej czesci swiata!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz