czwartek, 19 stycznia 2012

My, morze, plaża i słońce (czasem deszcz)

Plaża, plaża, morze, plaża... po kilku dniach jesteśmy już tak nasłonecznieni, zrelaksowani i wymoczeni w słonej wodzie, że zgodnie postanawiamy zakończyć pobyt na wyspie. Prawdę mówiąc nie tylko w słonej wodzie zostaliśmy wymoczeni... Ostatniej nocy, kiedy ponownie obozowaliśmy na Cenang, istny sztorm runął na nas z nieba. zapowiadało sie tak niewinnie, ale z minuty na minute deszcz lał coraz mocniej, nasz namiocik z rodowodem z Tesco zaczął się poddawać. Najpierw zrobiła nam się kałuża pod stopami, potem zaczęło kapać nam na głowy, a następnie schowałam paszport do foliowego woreczka, bo o suchym spaniu nie mogło być już mowy. Na szczęście tropikalne temperatury pozwalają na spanie w kałuży, więc jakoś dotrwaliśmy do rana. Z jaką ulgą jednak kolejną noc spędziliśmy w motelu, gdzie poza prysznicem czekało na nas wygodne łóżko! Good bye Langkawi!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz