To już nasz drugie spotkanie z Mekongiem. Pierwsze odbyło się w Tajlandii, w okolicach Złotego Trójkąta, na północy kraju. Dzisiaj witamy tą potężną rzekę po raz drugi, tym razem w Kampong Cham, w Kambodży. Trafiliśmy tu prosto z wybrzeża, chociaż "prosto", to nie jest najtrafniejsze określenie. O drogach jednak pisałam już nie raz, także tym razem sobie daruję.
Dotarliśmy w każdym razie od tego Kampong Cham i rozsiedliśmy się na dachowym tarasie naszego guesthouse'u, z którego mogliśmy bardzo porządnie powitać Mekong. Mogliśmy, ale nie do końca się nam to udało, bo całą tą bliskość i wielkość rzeki przyćmił Sławek i jego zagubione dokumenty. Okazało się na szczęście, że zagubione tylko połowicznie, bo właściciel poprzedniego guesthouse'u, w którym zatrzymaliśmy się na kilka dni nad morzem, zaopiekował się nimi.
Ponieważ od nadmorskiego Kep dzieliła nas już zabójcza odległość 300 kilometrów, których przejechanie wykańcza jak co najmniej 600, troszkę się zmartwiliśmy. Ostatecznie, po obleceniu całego miasta, sprawdzeniu 1001 możliwości, plan powstał i nawet pozwolił się zrealizować bez większych komplikacji. W efekcie, Sławek stracił jeden dzień na wojaże autobusami, a my zrobiliśmy sobie wycieczkę po okolicy w oczekiwaniu na jego powrót.
Okazało się, że tuż pod naszym nosem, na środku rzeki znajduje się wyspa, a nawet dwie lub trzy. Ciężko dokładnie sprecyzować ich ilość, ponieważ mamy nadal sezon suchy, kiedy woda gdzieniegdzie opada tak bardzo, że wyspy położone blisko siebie łączą się w jedną dużą. Na pierwszą z nich dostaliśmy się po bambusowym mostku.
Nie jest to dla nas nowość, bo i po mniej stabilnych konstrukcjach przyszło nam już przejeżdżać, aczkolwiek dreszczyk emocji się pojawił. Mostek trzeszczał i uginał się pod naszymi kołami, a na kąpiele w brązowo- mętnej wodzie nie mieliśmy ochoty. Ciekawa sprawa, że ta konstrukcja funkcjonuje tylko przez kilka miesięcy w roku. Kiedy woda zaczyna wzbierać, most zostaje przez nią zmyty, a kiedy w następnym roku znowu nadchodzi susza, mieszkańcy odbudowują go na nowo.
Wyspa okazał się dla nas świetnym odkryciem, bo znowu mieliśmy okazję zbadać naocznie i nausznie skąd się biorą pewne produkty na tym świecie, takie jak tytoń, sezam, ostre papryczki i takie dziwne coś, co wygląda jak wata, ale jest milutkie w dotyku. Do tego wszystkiego JA! prowadziłam motor po tych wiejskich ścieżkach, więc muszę uznać tą wycieczkę za szczególnie udaną.
Baby do roboty... |
...a panowie kontrolują, czy tytoń dobrze rośnie. |
Pani łuskająca to milutkie, puszyste coś, co nie wiem czym jest |
Po tych wszystkich hodowlanych doznaniach wpakowaliśmy nasz motorek na jakąś drewnianą krypę i pewien miły pan, którego zupełnie nie rozumieliśmy, przewiózł nas na drugą stronę rzeki. Nie przemyślał może operacji zbyt dokładnie, bo chciał wysadzić Antka z babą (czyli mną) na karku i motorem w miejscu, gdzie zamiast brzegu, plaży czy jakiegokolwiek płaskiego skrawka terenu wznosiła się stroma skarpa. Zarówno właściciel łódki, jak i jego pomocnik musieli potem taszczyć z nami ten motor na górę, zmachali się przy tym i spocili nieludzko, no ale to nie nasza wina.
Dalej jechaliśmy już sobie całkiem relaksacyjnie przez kolejne małe wioseczki, odwiedziliśmy jakąś drewnianą świątynię, plantację kauczukowców i pooglądaliśmy okolicę. Bardzo to wszystko było malownicze i przypadło nam do gustu. Wieczorem odzyskaliśmy Sławka z dokumentami, także następnego dnia mogliśmy spokojnie ruszać dalej, prosto do Kratie.
www.mekongdiscoverytrail.com |
Kratie, to również małe miasteczko, również nad Mekongiem i nie ma tam nic interesującego, poza tym, że w pobliżu można obejrzeć sobie rzeczne delfiny. Wybraliśmy się na to oglądanie łodzią i rzeczywiście, delfiny w rzecze były, nawet bardzo ładne. Może trochę zbyt ruchliwe, przez co nie udało nam się zrobić ani jednego dobrego zdjęcia,a le załączam pożyczone, ze strony internetowej organizacji, która się tymi zwierzątkami opiekuje.
Na koniec mała zagadka dla Medyków: do czego w podróży przydają się narzędzia chirurgiczne?
Czytanie Twojej relacji z podróży, Agnieszko, to czysta przyjemność. Jesteś z pewnością wyjątkowo uzdolniona w tym kierunku, bo Twoje ,,pióro'' jest lekkie jak piórko, a dowcip czasami cieniutki jak igiełka, raz ostry jak żyletka, innym razem subtelny jak iskierka. Cenna jest zdolność spostrzegania ciekawych zjawisk, sytuacji, krajobrazów i zgrabnego, często zabawnego ich komentowania.
OdpowiedzUsuńTak trzymaj, będziesz mogła zarabiać na masełko do chlebka pisząc reportaże, a jeszcze lepiej : fotoreportaże, bo zdjęcia są świetne, jak również komentarze do nich.
Wiele już dowiedzieliśmy się dzięki Wam o egzotycznych krajach Azji, bo bo nie ma to jak bezpośrednia relacja. Przy okazji poznaliśmy trochę bliżej Was. Myślę, że ta podróż życia, jak ją określacie, pozwoliła i Wam poznać siebie nawzajem z zupełnie innej strony niż dotychczas, co z pewnością bardzo przyda się w dalszym tzw. pożyciu.
Bardzo jesteście fajni! Mamy nadzieję, że dzięki naszym pozytywnym fluidom wysyłanym w Waszym kierunku wyprawa do końca będzie udana.
Bardzo serdecznie Was pozdrawiamy i ściskamy.Czekamy na Wasz szczęśliwy powrót.
Seniorzy
Seniorzy