04.12.2011
6 godzin w autobusie i zamiast w Ayutthaya jestesmy w Sukhothai. Nic, poza jedzeniem, dzisiaj nas nie interesuje. Nasz guesthouse jest bardzo przyjemny, z patio oswietlonym lampionami, gdzie mozemy spedzac wieczory. Mamy tez darmowy internet, wiec w koncu nadrabiamy wszytskier zaleglosci w kontaktach.
05.12.2011
Zaspalismy! Zamiast od rana zwiedzac stare Sukhothai, my idziemy na sniadanie okolo 13. Chyba wszyscy mielismy ochote na troche lenistwa, a ja najchetniej wyskoczylabym na kilka dni, na jakas bezludna wyspe. Caly dzien wloczymy sie po miescie nadrabiajac rozne zaleglosci w obowiazkach podroznych i ekwipunku, a wieczor oczywiscie spedzamy na patio. Chyba nam za dobrze, stajemy sie leniwi jak turysci z walizkami na kolkach:-)
06.12.2011
Byl u Was Mikolaj? Bo u mnie i u Antka byl i zostawil nam niespodzianki w butach! (jeszcze nigdy nie znalzalam mikolajkowego prezentu w klapkach).
Po wczorajszym lenistwie, dla odmiany, dzisiaj pobudka o 4.30. Wczoraj wieczorem wypozyczylismy skutery i dzisiaj zrywamy sie przed wschodem slonca. Wszystko po to, aby tuz przed switem znalezc sie w Parku Historycznym Sukhothai i obejrzec te kilkuset letnie swiatynie o brzasku. To byl swietny pomysl. Swiat o wschodzie slonca jest zupelnie inny niz za dnia. Do tego w takim miejscu, w klimacie sredniowiecznych ruin, ktore o tej porze mamy tylko dla siebie... Udaje sie nam przejechac przez punkt poboru oplat przed przybyciem straznika, wiec zwraca nam sie koszt wynajecia skuterow.
O poranku ziwedzamy centralna czesc starego Sukhothai, otoczona podniszczonymi murami miejskimi i fosa. Kolejne punkty sa oddalone okolo 2-3 km od czesci glownej. Aby sie do nich dostac przejezdzamy przez male wioski i znowu czuje sie troche, jak w Birmie. Na sniadanie zjadamy przy dordze smazone banany i ryzowe placuszki.
Zwiedzanei konczymy okolo poludnia- zwykle o tej porze zaczynamy- dzieki czemu, mamy przed soba jeszcze kilka godzin. Nigdzie nam sie nie spiesz i nic nie musimy. Lubie ten stan:-)
W drodze powrotnej zahaczamy o centrum handlowe. Wspominam o tym, bo zafascynowala mnie tam jedna rzecz- budki karaoke. To dosc niezwykle, ze ludzie tutaj, tak bardzo lubia spiewac, ze chca za to placic. Spedzanie czasu w kabinie wielkosci budki telefonicznej, zwykle w kilka osob, przed monitorem na ktorym leci tekst piosenki, sprawia im nieziemska frajde. Dziwnie dziwne...
Z dzisiejszych doznan smakowych, z pewnoscia warte zapamietania beda:
- shake z mango i passion fruit z dodatkiem miodu i miety
- green curry z mlekiem kokosowym, z dodatkiem czegos, czego smak przypomina anyzo- aloes
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz