piątek, 2 grudnia 2011

Ayutthaya dzien 2, 3

02.12.2011
Dzien spedzony na rowerze, w drodze od swiatyni do swiatyni. No, moze raczej od ruin jednej do ruin kolejnej. Przyjemna przejazdzka, okolice Ayutthaya Historical Park ciekawe. Wszyscy wydaja sie zauroczeni tym miejscem, tylko mi jakos tak srednio to wszystko pasuje. Chyba jednak czuje sie zbyt normalnie i cywilizowanie, wszystko jest za proste i za duzo turystow na kazdym kroku. A jeszcze wczoraj tak bardzo sie cieszylam z powrotu do XXI wieku... Moze mam cos z glowa?

03.12.2011
Kolejny rowerowy dzien, tyle, ze dzisiaj bez Antka, ktory zostal w towarzystwie toalety. (Wymiana informacji na temat stanu naszych zoladkow i ewentualnych odchylen od normy w tej kwestii, staje sie codziennym rytualem). 
Dzisiejszego dnia, poza 3 godzinami spedzonymi na poszukiwaniach dworca autobusowego, odwiedzamy swiatynie Wat YaiChai Mongkhon. Super miejsce, swiatynia bardzo ladna i zadbana, z ogrodem i dziedzincem, na ktorym znajduje sie posag lezacego Buddy. Jednak najbardziej powalajacy widok, to setki gipsowych kogutow,od kilkucentymetrowych, do ponad 2 metrowych. Nie doszlismy jeszcze, co oznacza kogut w buddyzmie, ale na pewno cos waznego, bo tylu w jednym miejscu jeszcze nie widzialam. Widok ja na polsko- niemieckiej granicy, przy sklepie z krasnalami ogrodowymi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz